„Małżeństwo samolotowe” jest dość powszechnym zjawiskiem. Niektóre dziewczyny uważają ciążę za jedyny sposób na połączenie swojego życia z mężczyzną. Jaka jest przyszłość rodzin stworzonych wyłącznie z powodu ciąży panny młodej?
Pewnego dnia młoda kobieta - żona i matka małego dziecka - zwróciła się do mnie o radę. Problem, muszę powiedzieć, jest dość powszechny: wyszła za mąż, bo zaszła w ciążę, relacje z mężczyzną jeszcze przed ślubem nie były zbyt dobre, wyraźnie nie zamierzał się z nią ożenić, po ślubie związek stopniowo się pogarszał nawet jeszcze. Klientka przyznała, że ciąża była dla niej tym, co chciała zatrzymać ukochanego. Miała nadzieję, że uda jej się obudzić w nim czułe uczucia do siebie, a dziecko nie pozwoli mu jej zostawić. Jednak w rzeczywistości okazało się, że wszystko poszło według zupełnie innego scenariusza. A teraz przeniósł się z powrotem do rodziców, unika komunikacji z nią i nie chce zobaczyć dziecka.
Prawdopodobnie takich historii można znaleźć całkiem sporo. Na konsultacjach były pary, które również zawarły związek małżeński z powodu ciąży żony, ale mężczyzna był potencjalnie gotowy do założenia rodziny z kobietą, choć nie tak szybko, ale miał takie zamiary. Ich związek również zaczął się pogarszać po ślubie, pojawiły się myśli o rozwodzie.
Pracując z takimi rodzinami, zauważyłam jedną charakterystyczną cechę: kobieta, zdając sobie sprawę, że ciąża skłoniła mężczyznę do małżeństwa, nie mogła być całkowicie pewna swojego męża. Zaczęła podejrzewać go o zdradę, była zazdrosna z jakiegokolwiek powodu, zła na brak dbałości o siebie, jego chłód, urażona brakiem chęci wychowania dziecka i opiekowania się nim. Dręczyła siebie wątpliwościami i podejrzeniami, a męża roszczeniami, żądaniami, skandalami, obelgami i wyrzutami. Wszystko to wydarzyło się, ponieważ mocno wiedziała, że celowo poszła w oszustwo, przebiegłość, aby utrzymać związek. Zrozumiała, że małżeństwo z nią nie było jego świadomym wyborem, nie jego decyzją, nie jego pragnieniem, ale krokiem, do którego go zmusiła.
Mężczyźni, którzy pobrali się z tego powodu, podczas moich konsultacji zauważyli, że czują, że kobieta ich wrobiła, zmusiła do zrobienia czegoś, czego on nie miał zamiaru. W spektrum swoich uczuć i emocji w stosunku do takiej kobiety nie mieli praktycznie nic pozytywnego. Wręcz przeciwnie, wielu zauważyło wstręt, niechęć, agresję, urazę.
Kilka razy konsultowałem się z parami, gdy sytuacja była odwrotna: kobieta po zajściu w ciążę chciała dokonać aborcji i nie miała zamiaru poślubić mężczyzny, ale namówił ją do założenia rodziny, a ona już próbowała zakończyć to małżeństwo nadgodziny. W takich parach mężczyzna już zaczął dręczyć żonę podejrzliwością, zazdrością, żądaniami uwagi i ciepła wobec siebie, wyrzutami i skandalami.
Oczywiście żaden z opisanych scenariuszy nie jest w stanie uczynić takiego małżeństwa szczęśliwym i silnym. A jednocześnie małżeństwa zawarte, jak mówią w społeczeństwie, „w locie” mogą być szczęśliwe. Są takie przykłady. Co odróżnia te rodziny od tych, które zawodzą?
Generalnie na to pytanie można odpowiedzieć w następujący sposób: zamiast „Muszę go za wszelką cenę zatrzymać” kobieta stoi na pozycji „Chcę, żeby siebie pokochał”. To drugie stanowisko ucieleśnia fakt, że kobieta pragnie być kochana i pożądana, być żoną i przyjaciółką, a nie tyranem, który zamknął mężczyznę w klatce i żąda, by tę klatkę pokochał.