Japończycy wierzą, że dziecko poniżej 5 roku życia jest bogiem. Wszystko jest mu dozwolone i wybaczone. Jedyną rzeczą, na jaką mogą sobie pozwolić starsi, jest surowe spojrzenie na złośliwego człowieka lub ostrzeżenie go: mówią, że twoje działania są niebezpieczne. Ale gdy tylko dziecko trochę podrośnie, stosunek do niego zmienia się dokładnie odwrotnie – Bóg zamienia się w bezsilnego niewolnika, który przez dziesięć długich lat musi przestrzegać najsurowszych zasad, ograniczeń i zakazów…
I dopiero gdy mały domowy niewolnik skończy 15 lat – zaczynają traktować go jak równego sobie. Do tego czasu nastolatek stał się idealnym „trybem” dla wzorcowego systemu – praworządnego i bezkrytycznie wypełniającego swoje obowiązki.
Japończycy nie mają zwyczaju być dumni z sukcesu swoich dzieci, chwalić je publicznie lub potajemnie lub skarcić. Zadaniem rodziców jest uczynienie dziecka integralną częścią społeczeństwa, nauczenie dziecka, aby nie zwracało na siebie uwagi i nie dążyło do przywództwa. Japonka, która posyłała swoje potomstwo do przedszkola, by robić karierę, nazywana jest tutaj egoistką. Mężczyźni zajmujący się materialnym wsparciem rodziny nie biorą udziału w procesie wychowawczym.
Państwowe instytucje dziecięce sumiennie angażują się w wychowanie małych współczesnych Chińczyków. Misją rodziców jest pomoc certyfikowanym wychowawcom „ukształtować” posłusznego, skromnego, pracowitego obywatela, który zadowala się tylko tym, co niezbędne. W przedszkolu dzieci mają już trzy miesiące, aw szkole podstawowej – półtora roku.
Dziewczynki, które do niedawna uważano za istoty prawie bezużyteczne, dziś uczą się na równi z chłopcami, zdobywają umiejętność liczenia, pisania, rysowania i mówienia niemal jednocześnie.
Sytuacja, w której dziecko przez dwie godziny czeka na mamę przy wyjściu ze sklepu lub ćwiczy siłę woli rezygnując z ulubionego „smacznego przysmaku”, jest w porządku. Dzieci w Chinach nie są oszczędzone - gdy tylko dzieci odrobią pracę domową, natychmiast są zdziwione dodatkowymi ładunkami. Ślepe posłuszeństwo, ścisła dyscyplina i fanatyczna pracowitość w tym kraju to trzy filary, na których opiera się materialny dobrobyt narodu.
Jeden z klasyków żartował kiedyś, że w Anglii psy kocha się bardziej niż dzieci. W tym dowcipie jest trochę prawdy. Głównym zadaniem angielskich pedagogów jest wychowywanie „żelaznych” pań i panów z dzieciaków, a dorośli prymitywni Anglicy nie wyrażają emocji nie tylko wobec obcych. Relacje wewnątrzrodzinne również nie są odkrywcze.
Angielskie babcie nie wiedzą, co to jest „wnuki opiekunki”, ponieważ mają własne życie osobiste, w które nikt nie ma prawa wdzierać się. Wszystko, do czego zdolne są starzejące się Angielki, to zebranie całej rodziny przy jednym stole na Boże Narodzenie lub spędzenie kilku dni w roku z dziećmi. Rodzice też nie są zbyt sentymentalni w stosunku do potomstwa, ale wykazują godną pozazdroszczenia gorliwość, wypełniając swój obowiązek: karmią - karmią, ubierają i dbają o to, aby ich dziecko dostało się do porządnej szkoły.
Kiedy mali Anglicy dorosną, są celowi i niezależni, wysyłani w darmową podróż.